środa, 8 października 2014

Epilog

Po tym jak siatkarze zdobyli brązowy medal Igrzysk Olimpijskich w Rio, po waszym weselu nastały te lepsze i gorsze chwile. Ale o tym dalej...

-No dalej Michał bo spóźnimy się na pociąg! -krzyknęłaś. Była środa... Dzisiaj lecieliście na wakacje. Malediwy, ta właśnie mieliście spędzić najbliższy tydzień.
-Już jestem kochanie. -pocałował cię. Ruszyliście na dół, wsiedliście do samochodu i pojechaliście na lotnisko do Katowic. Po 2 godzinach lecieliście już do miejsca waszych wakacji.
-W końcu trochę wolnego, nawet nie chcę myśleć o tym, że za tydzień wracam do treningów. -jęknął.
-Oj nie marudź. Wiesz, ze nie musiałeś rezygnować z gry we Włoszech?
-Wiem, ale chciałem. -pocałował cię. -Jesteś dla mnie najważniejsza, jesteś na pierwszym miejscu.
-A siatkówka?
-Jest na drugim, a może za niedługo będzie na trzecim.
-Dlaczego?-zapytałaś zdziwiona.
-Bo wtedy na drugim będą nasze dzieci. -uśmiechnął się szeroko.


Wakacje minęły wam bardzo szybko. Dobrze się bawiliście, ale musieliście wracać. Z Żor jechaliście do Rzeszowa. Tak do Rzeszowa. W sezonie 2016/2017 Michał miał bronić barw Resovii. Żałowałaś tylko, że Krzysiek już nie gra, jednak nadal będzie mieszkał w Rzeszowie. W połowie października źle się czułaś. Myślałaś, że to grypa żołądkowa. Odwiedziła cię akurat Iwona, bo Michał był z klubem w Częstochowie.
-Ej kochana, źle wyglądasz. -powiedziała.
-Chyba mnie jakieś choróbsko złapało.
-Na pewno? -spojrzała na ciebie podejrzliwie.
-Tak, na pewno. -i biegiem ruszyłaś o łazienki, bo znów musiałaś zwymiotować.
-A może ty w ciąży jesteś. -zapytała stając w drzwiach. Przemyłaś twarz i zamknęłaś oczy. W głowie szybko przeliczyłaś dni.
-2 tygodnie.
-Co? -zapytała nie wiedząc o co ci chodzi.
-2 tygodnie spóźnia mi się miesiączka.
-Cze4kaj tu, ja skoczę do apteki. -tak szybko jak powiedziała, tak szybko jej nie było. Wyszłaś z łazienki, oparłaś się o ścianę i zjechałaś na dół. Chcieliście z Michałem mieć dzieci, ale nie myślałaś, że tak szybko to się stanie. Po 10 minutach wróciła Iwona.
-Masz i idź zrób. -wepchnęła cię do łazienki z trzema testami. Wyszłaś z łazienki po 15 minutach ze łzami w oczach. -I co?
-Wszystkie pozytywne. -rozpłakałaś się ze szczęścia.
-Gratulacje. -przytuliła cię. -Ej nie płacz.
-To ze szczęścia. -uśmiechnęłaś się.
-Umówiłam cię za wizytę do ginekologa.
-Na kiedy?
-Na. -spojrzała na zegarek. -Za godzinę.
-Głupia. zaśmiałaś się. -Po godzinie wchodziłaś do gabinetu. Dowiedziałaś się, że to już 4 tydzień. Lekarz przepisał ci witaminy i wróciłaś do domu, po czym znowu z niego wyszłaś, bo jechałaś do Ignaczaków oglądać mecz Resovii z Częstochową. Zostałaś u nich na noc. Na drugi dzień wróciłaś do domu, ugotowałaś obiad i czekałaś na Michała.
-Już jestem kochanie! -usłyszałaś kilka minut po 15.
-Cześć. -pocałował cię namiętnie. -Chodź, zrobiłam obiad. -uśmiechnęłaś się.
-Tylko się przebiorę. -zmoknął cie w policzek i poleciał do sypiali. Wrócił po dwóch minutach. Zjedliście kurczaka z ryżem i warzywami. Usiedliście na kanapie. Wtuliłaś się w swojego męża.
-Misiek...
-Tak?
-Muszę ci coś powiedzieć.-Usiadłaś prosto i spojrzałaś mu w oczy.
-Coś się stało? -zapytał z przerażeniem.
-Nie, znaczy tak, znaczy... -westchnęłaś. -Jestem w ciąży. -przygryzłaś dolną wargę. Oczy Michała się powiększyły. Zauważyłaś w nich wesołe iskierki.
-Na prawdę? -pokiwałaś głową i podałaś mu zdjęcie USG.-O matko. Kocham cię. -wpił się w twoje usta, tak, że leżał na tobie.

Z każdym kolejnym dniem było gorzej? Tak gorzej. Michała częściej nie było w domu niż był. Byłaś już w 2 miesiącu ciąży. Załamywałaś się. Kilka razy dowiedziałaś się, że Michał cię okłamał. Mówił, że jedzie na trening, gdzie od innych graczy dowiedziałaś się, że takowego treningu nie było. Czasami zdarzało się, że nie wracał do domu na noc, dopiero około 5 nad ranem wracał. Przed nim, przed Ignaczakami ukrywałaś to wszystko, mówiłaś, że wszystko jest dobrze, gdzie tak nie było. Wieczorami płakałaś.Wiedziałaś co to oznacza - zdrada. Nastał w końcu 2017 rok. W święta, sylwestra udawałaś, że wszystko jest okej, Michał też bardzo dobrze się maskował. Każdego dnia patrzyłaś w lustro. Widziałaś tam powód zdrady Michała. Minęły urodziny Michała, zaczął się marzec. Nic się nie poprawiło, a było jeszcze gorzej. Zdarzały się dni, kiedy do domu przychodzi tylko po stój na mecz. Pewnego dnia cała zapłakana zapukałaś do domu Ignaczaków z małą torbą. Otworzyła ci Iwona.
-Patrycja? Wejdź. Co się stało?
-Rozebrałaś się i jeszcze bardziej się rozpłakałaś.
-Zdradza mnie. -wyszeptałaś.
-Kto Michał? -pokiwałaś głową. -Nie wierze w to. -powiedziała pewnie.
-To uwierz.
-Od kiedy niby?
-Od.. od.. listopada.
-Czemu nic nie mówiłaś?
-Nie wiem... -usiadłaś na kanapie. -Jestem w szóstym miesiącu ciąży, a on tak po prostu mnie zdradza.
-Ale przyłapałaś go?
-Nie.
-To skąd wiesz.
-Całymi dniami go nie ma, okłamuje mnie, że jeździ na traningi, a ich nie ma. Prosze Iwona, mogę u was zostać na trochę?
-Pewnie. -przytuliła cię. Płakałaś w jej ramie dobrą godzinę. -Idź na górę się położyć.  -jedynie pokiwałaś głową, gdy tylko twoja głowa dotknęła poduszki zasnęłaś.
-Skarbie. -usłyszałaś dobrze znany ci głos. Otworzyłaś powoli oczy i zobaczyłaś Kubiaka.
-Co tu robisz? -szepnęłaś.
-Nie było cię w domu, martwiłem się. -chciał dotknąć twojej ręki, ale ją odsunęłaś. -Co się dzieje?
-Co się dzieje? -podniosłaś się do pozycji siedzącej. -Ty mi powiedz co się dzieje! Nie ma cię praktycznie w domu, a przed wszystkimi udajesz kochającego męża!
-Ale ja cię kocham.
-To dlaczego całymi dniami nie ma cię w domu?
-Bo.. No...
-Zdradzasz mnie.
-Nie! Co ty kochanie... Nigdy bym ci tego nie zrobił!
-Michał, na prawdę, jeśli mnie nie kochasz odejdę, idź do niej...
-Ale nie ma żadnej innej, jesteś tylko ty! Proszę wróć do domu. -rozpłakałaś się. Zaufałaś mu, wróciłaś. Było lepiej. Kilka razy widziałaś go z inną kobietą. Co było najgorsze, Ignaczak trzymał jego stronę. W końcu nastało zgrupowanie. Maj, czyli niecałe 2 miesiące do porodu. Wyglądałaś już jak ciężarówka. Po tygodniu Michał wrócił ze zgrupowania. Był dziwnie szczęśliwy.
-Dzień dobry kochanie. -pocałował cie w policzek.
-Hej. -odpowiedziałaś.
-Bierz torebkę, zabieram cię w jedno miejsce.
-Michał.. Nie mam ochoty.
-No chodź, na pewno będziesz zadowolona.
-Jeju, Michał. -jęknęłaś. -Jednak po kilkunastu minutach byłaś w drodze do.. no właśnie do. -Gdzie jedziemy?
-Gdzieś. -puścił ci oczko. Po 4 godzinach byliście w Żorach.
-Po co tu przyjechaliśmy?
-Tak, podpisałem kontrakt z Jastrzębiem na 3 lata. -uśmiechnął się. -A po drugie to zaraz zobaczysz.
Jechaliście jeszcze około 10 minut. Wjechaliście na osiedle domków jednorodzinnych. Podjechaliście pod jeden z domów.Pomógł ci wysiąść z samochodu.
-Zapraszam. -wskazał na dom.
-Ale czyj to dom? -zapytałaś. otworzył drzwi i puścił cię przodem.
-Nasz. -powiedział.
-Jak to nasz?
-No tak, od września buduje ten dom, dlatego mnie tak często nie bło w domu.
-Ale nic z tego nie rozumiem, a ta dziewczyna, z którą cię widziałam?
-To była od mojego kuzyna dziewczyna, niestety oni nie byli na ślubie. Gabrysia jest architektem wnętrz i pomagała mi z urządzeniem domu, mam nadzieje, że ci się spodoba. Duży hol, piękna kuchnia, ogromy salon, jadalnia, łazienka, pokój gościnny. Weszliście na górę hol, łazienka, jeden pokój wolny, drugi pokój gościny.
-To jest pokój dla dziecka, podoba się?
-Jest cudowny.
-A na koniec najlepsze, sypialnia. -uśmiechnął się i otworzył drzwi. Uśmiechnęłaś się szeroko.W tym pokoju były jeszcze jedne drzwi, które prowadziły do garderoby. Później zeszliście na taras. Widziałaś ogromny ogród, a obok był ogród zimowy.
-Ten dom, wszystko jest takie cudowne.
-Podoba się?
-Jeszcze się pytasz. -pocałowałaś go. -Od kiedy możemy się tutaj wprowadzić.
-Od dzisiaj, za jakieś 6 godzin powinny być tu nasze rzeczy z Rzeszowa.
-Na prawdę?
-Na prawdę kochanie.
-Kocham cie Misiek. -przytuliłaś go mocno. Nie spodziewałaś się, że przez te wszystkie miesiące on budował dla was dom. Pozytywnie cię zaskoczył.

W końcu nastał 24 czerwca czyli dzień, w którym miał odbyć się poród. Dzisiaj w Katowicach grała Polska z Włochami w ramach Ligi Światowej. Nie wybierałaś się na ten mecz, ponieważ Michał ci zabronił, ale sama nie chciałaś jechać. On sam chciał być z tobą, ale ty mu zabroniłaś. Jednak w waszym domu pojawiła się Iwona z Sebą i Dominiką, Dagmara Winiarska z Oliwierem i Antosiem oraz Kinga z małą Gosią. O 20:15 zaczął się mecz. Maleństwo w twoim brzuchu mocno cię kopało. Nie umiałaś się skupić. Po 2 wygranym przez naszą drużynę secie poszłaś do łazienki, gdy z niej wyszłaś poczułaś mocny skurcz.
-Ałł. -jęknęłaś.
-Co się stało? -wyszedł z salonu Sebastian. -Co to za kałuża? -spojrzałaś w dół. Zaczęłaś głęboko oddychać. Wody ci odeszły. -A! -krzyknęłaś bo poczułaś mocny skurcz.
-Pati? - z salonu wyszły dziewczyny.
-O boże, jedziemy do szpitala. -krzyknęła Iwona. Dagmara wzięła twoją torbę, Kinga pomogła ci sie ubrać i powoli doszłaś do samochodu.Z tobą jechała Ignaczakowa i Winiarska.
-Wdech i wydech. Spokojnie wszystko będzie dobrze. -mówiła Daga. Po 15 minutach byłyście w szpitalu. Od razu zajęli się tobą lekarze i przewieźli cię na porodówkę.
-Pani Patrycjo, wie pani, że nie urodzi pani siłami naturalnymi? -pokiwałaś jedynie głowa i krzyknęłaś.
-Zabieramy panią na specjalną salę i wykonamy cesarskie cięcie, proszę się nie bać.


Z perspektywy Michała

-La la la! W trzech setach wygrywamy, kto jest najlepszy?
-Polska! -krzyknęliście. Wyciągnąłeś z szafki telefon, który akurat zaczął dzwonić. Dagmara.
-Ej Winiar czemu Daga do mnie dzwoni?
-Nie wiem. Nagle na twoi ciele pojawiła się gęsia skórka. Patrycja.
-Tak słucham? -odebrałeś natychmiast. W szatni zapanowała cisza.
-Jak to rodzi?! -krzyknąłeś. -Za godzinę tam będę. -rozłączyłeś się.
-Co się dzieje?
-Patrycja rodzi. -odpowiedziałeś. Wziąłeś minutowy prysznic, w pół minuty się przebrałeś.
-Czekaj jadę z tobą. -za tobą wybiegł Winiar, a na korytarzu dołączył do was Ignaczak. Opowiedziałeś mu o tym co się dzieje i natychmiast ruszyliście do Żor.

Z perpektywy Patrycji

Wybudziłaś się po godzinie? Dwóch? Nie wiedziałaś dokładnie.
-Pani Patrycjo?
-Tak. -wyszeptałaś.
-Urodziła pani zdrowego synka. Dokładnie o godzinie 22:37. -łzy szczęścia popłynęły po twoich policzkach. -Zaraz do pani przyjdzie pielęgniarka z dzieckiem. -uśmiechnął się i wyszedł. Po chwili do sali weszła Iwona z dagą.
-Gratulujemy. -przytuliły cię.
-Proszę o to pański syn. -podeszła pielęgniarka.Wzięłaś maleństwo na ręce. Spał.
-Jaki słodki. -zachwycały się dziewczyny.
-Mój skarb, mój i Michała. -pocałowałaś synka w główkę. Siedziałyście w cisz, gdy na salę wpadł Michał, z Winiarskim i Ignaczakiem. Kubiak stanął jak wryty. W jego oczach zobaczyłaś łzy.
-Cześć kochanie. -podszedł i pocałował cię w głowę. 
-Cześć.
-Mam syna czy córkę? -uśmiechnął się.
-Syna. -odpowiedziałaś. Reszta ulotniła się z sali.
-Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. -pocałował cię namiętnie. -Mogę go wziąć.
-Pewnie. -podałaś mu ostrożnie Kubę. Tak już mieliście wcześniej ustalone imię.
-Przepraszam, ze mnie przy tobie nie było.
-Nie masz za co. -machnęłaś ręką. Michał wpatrywał się w syna jak w obrazek. Po chwili musiałaś go nakarmić. Michał zrobił mu zdjęcie i wysłał wszystkim chłopakom z klubu, reprezentacji oraz bratu, rodzicom i reszcie rodziny.  Niestety musiał on wrócić do domu, a ty zostałaś w szpitalu.

Kubuś rosnął jak na drożdżach. Polska wywalczyła brąz Mistrzostw Europy. Byłaś szczęśliwa. Michał dbał o ciebie, o syna. Z każdym dniem widziałaś jak się zmieniał. Cieszyłaś się, że kilka lat wcześniej spotkałaś Michała, że się w nim zakochałaś. Minął niecały rok, był już 2018 rok. Po 4 latach znowu Polska była organizatorem Mistrzostw Świata. Od kilku lat to właśnie Polska była potęgą. Od Mistrzostw Świata, po Mistrzostwa Europy, Puchar Świata, a kończąc na Igrzyskach Olimpijskich gdzie w Rio także zdobyli złoto. Nadszedł wrzesień, rozpoczęcie Mistrzostw Świata. Twój Michał był kapitanem. Byłaś z niego cholernie dumna. Twój syn miał już nieco ponad rok. Razem z Kubusiem nie opuściliście żadnego meczu. W końcu nastał finał. Polska-Niemcy. Nie było łatwo, ponieważ ta drużyna była coraz silniejsza. W końcu zabrzmiał ostatni gwizdek i euforia na boisku, trybunach. Michał do was podbiegł, przeskoczył przez barierkę. Pocałował cię.
-Gratulacje skarbie.
-Dziękuje. -wziął od ciebie syna.
-Tata, brawo. -klasnął w dłonie.
-Dziękuje synku. -ucałował go w główkę. -Mogę go wziąć na boisko?
-Głupie pytanie, tylko uważaj.
-Pewnie.
-Michał! -krzyknęłaś gdy się oddalił. Wrócił do ciebie, ale syn zaczął się wyrwać.
-Seba pójdziesz z nim na boisko?
-Pewnie. -chwycił go za jedną rękę, a za drugą Dominikę i zeszli na boisko, gdzie była reszta dzieci.
-Co się stało?
-Bo muszę ci coś powiedzieć. Bo ostatnio źle się czułam, poszłam do lekarza i dowiedziałam się, że... że jestem w ciąży. -uśmiechnęłaś się.
-Na prawdę? -pokiwałaś głową. -Kocham cię! -wziął cię na ręce i okręcił cię w koło. Postawił cie na ziemi i namiętnie pocałował.
-Kubiak! Chodź! -krzyknął Zati.
-Idź. -uśmiechnęłaś się. -ostatni raz musnął twoje usta i poleciał na boisko.


7 Maj 2019

Michał pojechał na zgrupowanie. Byłaś w 8 miesiącu ciąży. Jednak miałaś złe przeczucia. Starałaś się o tym nie myśleć, ale jednak, gdzieś to siedziało ci z tyłu głowy.
-Mamusiu, chodź się ze mną pobawić. -podszedł do ciebie syn. Uśmiechnęłaś się, wstałaś i poczułaś mocny skurcz. Jęknęłaś i złapałaś się za brzuch.
-Mamo? -usłyszałaś syna.
-Kubuś, podaj mi telefon. -usiadłaś. Szybko wybrałaś numer do Kingi.
-Tak? -odebrała.
-Kinia... Rodzę. -szepnęłaś i jęknęłaś z bólu.
-Zaraz u ciebie będę. -rozłaczyła się.
-Synku, ja muszę jechać do szpitala, a ty zostaniesz z... -no właśnie, z kim. -Albo pojedziesz z nami. -dźwięk telefonu. Michał.
-Cześć skarbie.
-Hej.
-Co się dzieje? -zapytał od razu.
-Michał ja... ałł! Rodzę. -powiedziałaś.
-O matko, zaraz wsiadam w samochód, bądź dzielna za niedługo będę. -rozłączył się. Po chwili przyjechała Kinga z Jagodą i Patrykiem. Kinga została z Kubusiem, a Czarnowscy zabrali cie do szpitala. 4 godziny później było po wszystkim, obok ciebie siedział Michał, a na swoich rękach trzymałaś waszą córeczkę.
-Jesteś dzielna kochanie. -mąż ucałował cię w czoło. Nagle poczułaś się słabo.
-Misiek weźmiesz Martynkę?
-Pewnie. -wziął ja delikatnie na ręce. Obraz zaczął ci sie zamazywać. -Ona jest cudowna. Pati? Pati, co się dzieje? -oczy same ci się zamknęły i już nic więcej nie pamiętasz.

-Pani Patrycjo, słyszy mnie pani? otworzyłaś powoli oczy i pokiwałaś głową.
-Co się stało?
-Straciła pani przytomność. Być może na skutek utraty krwi z organizmu. Na wszelki wypadek zrobiliśmy badania. Jutro będziemy wiedzieć wszystko. -wyszedł, a po chwili w sali pojawił się twój mąż z synem.
-Ale mi stracha napędziłaś. -powiedział.
-Przepraszam.
-Mamusiu, a ja mam siostrę. -uśmiechnął się syn. Był on kopią Michała. Pogłaskałaś go po główce.
-Będziesz pomagał przy Martynce? -zapytałaś.
-Oczywiście. -pokiwał energicznie głową.


4 miesiące później znowu trafiłaś do szpitala. Dlaczego? Po porodzie okazało się, że masz białaczkę. Załamałaś się. Jednak nie okazywałaś tego, musiałaś być silna dla Michała, a przede wszystkim dla dzieci. Martynka była oczkiem w głowie taty jak i brata. Po sezonie reprezentacyjnym miała zacząć się plus liga. Michał chciał zrezygnować z gry, ale mu zabroniłaś. Pożegnałaś się z dziećmi i odjechałaś do Katowic. 2 godziny później leżałaś już na sali szpitalnej.
-Skarbie musisz już jechać. -dotknęłaś policzka Michała.
-Nie chcę. -zrobił smutną minę.
-Jedź, do dzieci.
-Ale nie chcę cię tutaj zostawiać samej.
-To tylko miesiąc, później do was wrócę. -uśmiechnęłaś się delikatnie.
-Nie poradzę sobie bez ciebie.
-Poradzisz. Pomoże ci Iwona, Krzysiek, Kinga, Damian...
-Kocham cię.
-Ja ciebie też. -ostatni pocałunek i pojechał. Westchnęłaś. Czas zacząć chemie...

Miesiąc zamienił się w 7 miesięcy. Przez siedem miesięcy nie widziałaś swoich dzieci. Michał odwiedził cię 3 razy. Był początek kwietnia. Za chwilę miały zacząć się finały plus ligi. Resovia i jastrzębie miały walczyć o złoto. Byłaś słaba, ledwo chodziłaś. Przez ten czas sporo schudłaś. Chemia nie dawała dobrego rezultatu. Nie chciałaś o tym mówić Michałowi. Na własne życzenie zrezygnowałaś z chemioterapii. Ostatnie dni, tygodnie, może miesiące chciałaś spędzić z rodziną. Michał po ciebie przyjechał. Byłaś środa. O 12 przyjechał po ciebie mąż. Uśmiechnęłaś się, gdy tylko go zobaczyłaś.
-Tęskniłam. -rzuciłaś się w jego ramiona.
-Ja też. W końcu wracasz. -pocałował cię.
-Chodź, jedziemy, chcę już zobaczyć dzieci. -godzinę później parkowaliście pod waszym domem. Weszłaś do środka, rozebrałaś się i weszłaś do salonu. W środku siedzieli Ignaczakowie.
-Mama! -krzyknął Kuba i podbiegł do ciebie i mocno cię przytulił.
-Cześć synku. -starłaś łzę.
-Mama. -powiedziała mała Martynka, powoli wstała i radosnym krokiem podbiegła do ciebie. Kucnęłaś i mocno przytuliłaś dwójkę dzieci.
-Ale wy jesteście duzi. A ty Martynka. -otarłaś łzy. Przywitałaś się także z rodziną Ignaczaków.
-Iwona mogę cię prosić na chwilę?
-Pewnie.-ruszyłyście do sypialni. Z torby szpitalnej wyciągnęłaś kopertę. -Co to jest?
-Daj to Michałowi.
-Teraz?
-Nie, będziesz wiedziała kiedy. -szepnęłaś i wyszłaś. 
-Ale Patrycja.
-Nie pytaj, ja wiem, ty wiesz, każdy to wie, kiedyś umrę, ta chwila nadejdzie w końcu.
-Czujesz to? -nie odpowiedziałaś. Przytuliła cię i obie zaczęłyście płakać.

Sobotę i niedzielę spędziłaś na hali w Jastrzębiu. Drużyna Michała wygrała oba mecze i była o krok od Mistrzostwa Polski. Poniedziałek był dniem wolnym dla Michała. Czułaś, że ten dzień nadchodzi...
Leżałaś w łóżku i uśmiechałaś się, obok ciebie leżał Michał, a pomiedzy wami był Kubuś z Martynką.
-Aż muszę zrobić zdjęcie. -mąż wstał i porobił wam zdjęcia, później ustawił samowyzwalacz tak, ze mieliście zdjęcie wszyscy razem.
-Bawić, bawić! -krzyknęła Martynka.
-To chodź. -brat pomógł jej zejść z łóżka i pobiegli się bawić. Leżałaś tak i uśmiechałaś się. Obok ciebie leżał Michał i trzymał cię za rękę.
-Kocham cię Michał. Dziękuje, że wtedy się spotkaliśmy, że się w tobie zakochałam, że mi pomagałeś, że mnie wspierałeś, że zawsze przy mnie byłeś. -powiedziałaś patrząc mu w oczy.
-Też cię kocham. -pocałowaliście się.
-Tatusiu!
-Zaraz przyjdę. -pocałował cię ostatni raz i wyszedł. Zamknęłaś oczy, w twojej głowie przelatywały wszystkie chwile z Michałem. Uśmiechnęłaś się, otworzyłaś oczy, ostatni raz spojrzałaś na wasze wspólne zdjęcie i zasnęłaś na zawsze...

Z perspektywy Michała

Wróciłeś od dzieci i zobaczyłeś, że Patrycja śpi, jednak coś się niepokoiło. Miała na twarzy uśmiech. Podszedłeś do niej.
-Kochanie. -zero reakcji. -Skarbie, słyszysz mnie? -przyjrzałeś się i zobaczyłeś, że ona nie oddycha. Umarła. -Pati nie, proszę. -szepnąłeś. Uklęknąłeś przed nią, chwyciłeś ją za rękę i zacząłeś płakać jak dziecko. -Nie umieraj proszę. -sięgnąłeś po telefon i wybrałeś numer do Krzyśka.
-Co jest stary?
-Patrycja... Patrycja umarła. -rozpłakałeś się na dobre. Upuściłeś telefon. Nie miałeś na nic siły. Właśnie twoja iłość życia umarła.

4 dni później odbył się pogrzeb. Przez te 4 dni, prawie cały czas płakałeś. Nie miałeś siły. Byłeś załamany. Na pohgrzeb przyjechała rodzina, przyjaciele, koledzy z klubu. Kubuś zamknął się w sobie, a mała Martynka jeszcze nie wiedziała co się dzieje. Ostatnie pożegnanie, stanąłeś przed trumną, płakałeś.
-Kocham cie Pati. -dotknąłeś jej ręki, policzka. Ostatni raz musnąłeś jej usta i wróciłeś na miejsce. Trumna została zmknięta. Nie umiałeś, a nawet nie chciałeś powtrzymywać łez.

Najdłużej stałeś przed jej grobem. Ona już nigdy nie wróci. Zostałeś sam z dwójką dzieci.
-Michał, chodź, musimy jechać. -podeszła do ciebie Iwona.
-Zaraz przyjdę.
-Michał.. Kilka dni temu Patrycja mi to dała, powiedziała, że będę wiedziała kiedy mam ci to dać. Miała rację, teraz jest odpowiedni moment. Podała ci kopertę i odeszła. Włożyłeś ją do kieszeni. Ostatni raz spojrzałeś na miejsce spoczynku żony i odszedłeś.


Była 23. Dzieci już spały, a ty siedziełs w salonie i oglądałeś albumy z waszymi zdjeciami. Spojrzałeś na kopertę i wziaełś ją do ręki. Odłożyłeś album i otworzyłeś kopertę i wyciągnąłeś list i zacząłeś czytać.

"Michał,
Ten list nie będzie długi. 
Chciałabym ci podziękować za każdą chwilę z tobą. Te lata, które spędziliśmy razem były najwspanialsze na świecie. Przy nikim innym nie czułąm się tak dobrze jak przy tobie. Może nie zawsze było między nami kolorowo, ale nigdy nie przestałam cię kochać. Ba, moja miłość wtedy rosła. Ostatnie miesiace były ciężkie. Musze ci jeszcze o czymś powiedzieć. 
Moja chemioterapia się nie skończyła, mogłabym ją brać jeszcze kilka miesięcy, ale na własne życzenie z niej zrezygnowałam. Dlaczego? Ona nic nie dawała, a ja chciałam do was wrócić chociaż na kilka dni. Czułam, że ten dzień jest blisko. Nie żałuję tego, chcociaż wiem, że będziesz cierpieć, tak samo dzieci. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz. 
Zdobądź dla mnie, dla dzieci złoty medal...
Walcz do końca nie rezygnuj z gry... z siatkówki... 
Jeśli poznasz kobietę, nie odtrącaj jej, badź szczęśliwy... 
Wiedz, ze kocham ciebie i nasze dzieci najmocniej na świecie i nigdy nie przestanę... Do końca życia...
Zawszę będę przy was...

Twoja na zawsze, Patrycja"


Płakałeś, płakałeś jak dziecko. Spojrzałeś przez okno na niebo.
-Nie znajdę innej, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, ani z żądną inną kobietą, tylko z tobą. Będę walczył, będę zdobywać medale dla ciebie i dzieci. Będę żył dla dzieci. Kocham cię i nigdy nie przestanę. -szepnąłeś.


-------------------------------------
Koniec.
Dlaczego tak późno? Dlatego, że nie umiałam pisać tego epilogu...
Wiem, ze nie tak wyobrażaliście sobie koniec tego opowiadania, ale niestety, tak miałam zaplanowane i tak musiało się to skończyć.
Mam nadzieję, że ten blog na prawdę wam się podobał.
Chciałabym żeby każdy kto czytał bloga, kto pprzeczytał ten epilog zostawił po sobie ślad.
Chciałabym wiedzieć ile was tutaj było i się nie odzywało.
Teraz płaczę, bo to opowiadanie się skończyło... bo było smutne...
Przepraszam i dziękuje za wszystko.
Jesteście wspaniali.
Czy do was wrócę? Mam pewne opowiadanie w głowie, ale czy przełoże je na bloga, to się okaże.
Do widzenia kochani!

piątek, 19 września 2014

Rozdział 117

Czas mijał bardzo szybko, nim się obejrzałaś, a był już 10 września. Obudziłaś się rano, sama. Była godzina 8, wzięłaś tabletki i podążyłaś do kuchni. Zjadłaś śniadanie, które ledwo przechodziło przez twoje gardło. Tak, stresowałaś się. Wzięłaś prysznic, a gdy wyszłaś z łazienki, zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłaś otworzyć. To była Iwona, Kinga i Ola.
-Cześc kochana.
-Hej. -odpowiedziałaś.
-Co się dzieje? -zapytała.
-Stresuje się. -jęknęłaś.
-Oj Pati. -przytuliła cię. -Nie ma czego.
-No tak.
-Dobra, jadłaś śniadanie? -kiwnęłaś głową. -To idź się ubieraj, bo trzeba jechac do fryzjera. -szybko się ubrałaś i mogłyście jechać. W połowie drogi dostałaś sms'a, nadawcą był Michał.

"Dzień dobry kochanie :*
Moje życie bez Ciebie nie ma sensu.
Obiecuję, że będę Cię kochał przez całe życie aż do śmierci,
a nawet dalej, że już nigdy Cię nie opuszczę.
Przyrzekam, że będę idealnym mężem i ojcem dla naszych dzieci,
że będę was bronił przed każdym złem na świecie.
Zrobię wszystko, abyś była szczęśliwa,
Kocham cię słoneczko :*"


Uśmiechnęłaś się przez łzy. Odpisałaś "Kocham cię".
-Czemu płaczesz? -zapytała Ola, która siedziała obok ciebie.
-Nie. -otarłaś łzy. -Michał do mnie napisał.
-Aa. -uśmiechnęła się. Dojechałyście na miejsce. Szytkie weszłyście do środka. Na pierwszy ogień poszła Iwona z Kingą. Po 40 minutach obie były gotowe. Iwona miała taką fryzurę, a Kinga taką.
-Zapraszam panią młodą. -powiedziała z uśmiechem szefowa. Najpierw umyła ci włosy, apóźniej usiadłaś przed lusterkiem. Dziewczyny powiedziały, że lusterko ma być zaśłonięte, a ty efekt masz zobaczyć na końcu. Niechętnie się zgodziłaś. Po 40 minutach Oli fryzura była gotowa. Była cudowana. Po 20 minutach, fryzjerka oznajmiła, że gotowe.
-Jest piekna.
-Cudowna.
-Michał padnie z wrażenia! -ekscytowały się dziewczyny. Druga fryzjerka odsłoniła lusterko i zobaczyłaś to cudo.
-Podoba się?
-Tak, jest cudowna. -uśmiechnęłaś się. Zapłaciłyście i pojechałyście do makijażystki. Tutaj, po pół godzinie byłyście gotowe. Iwona postawiła na mocniejszy makijaż, tak samo jak Kinga, Ola postawiła na delikatny, a ty postanowiłaś na taki. Wróciłyście do mieszkania. Była 12:30. Klatka schodowya była już cała wystrojona. Uśmiechnęłaś się pod nosem.  Każda po kolei poszła się przebrać w swoją sukienke. Pierwsza wróciła Kinga, za nią weszła Ola, a na końcu Iwona.
-Dobra to teraz ty. -uśmiechnęły się. Posżłas przebrać bieliznę, ubrałaś rajstopy i wróciłaś do pokoju. Iwona ściągnę suknie z wieszaka i razem z Olą pomogły ci ją założyć. Kinga do ręki wzięła welon i wpięła ci go we włosy.
-Cudownie wyglądasz. -ekscytowała się Iwona.
-Ty mi lepiej powiedz, która godzina.
-13.20 -odpowiedziała.
-O matko. -załamałaś się.
-Spokojnie. Ubierz buty. -zrobiłaś to co kazała Ola.
-A teraz chodź do lusterka. -poprowadziła cię Kinga z Iwoną przed duże lustro.
-Tja? -zapytałaś.
-Tak. -pokiwłay głowami. Uśmiechnęłaś się i okręciłaś w okół własnej osi.
-To teraz tak, nową masz sukienke, niebieską podwiązke. -podała ci ją i zaraz ją założyłaś. -Stary masz pierścionek po babci, a pożyczoną bransoletkę.
-Tak. Teraz jeszcze naszyjnik i kolczyki.
-Dobra, to ty tu siedź, a my idziemy do salonu, bo zraz przyjadą. -uśmiechnęły się, przytuliły i wyszły. Odetchnęłaś głęboko. Strasznie się stresowałaś. Po kilkunastu minutach usłyszałaś, że pierwsze osoby wchodziły do domu, ułyszałaś głos rodziców Michała, Krzyśka, Piotrka...
-Mogę? -usłyszałaś znajomy głos.
-Pewnie.
-Ślicznie wyglądasz siostro. -przytulił cię.
-Dziękuje.
-Stresujesz się?
-Bradzo.
-Nie masz czym. Wszystko będzie dobrze. A teraz chodź, bo zaraz Michał wejdzie. -uśmiechnął się. Wyszłas za nim. Na korytarzy był Piotrek, Damian, Błażej, przywitałaś się z wszystkimi.
-O, a kto to? -zapytał z głupią mina Wojtaszek.
-Debil powiedziałaś. - a oni zaczęli się śmiać. Drzwi były iotawrte i zobaczyłaś kamerzyste i fotografa, czyli zaraz w drzwiach pojawi się Michał.Wzięłaś głęboki oddech. Nie pomyliłaś się, kilka sekund i Michał stanął w drzwiach. Przystanął na chwile i szeroko się uśmiechnął. Podeszliście do siebie.
-Dzień dobry słoneczko. -pocałował cię.
-Dzień dobry. -cały stres z ciebie uleciał.
-Proszę. -podał ci przepiękny bukiet. Jeden kwiatek wpięłaś w jego garnitur. A dwa pozostałe dostali wasi świadkowie czyli Błażej i Krzysiek.
-Wyglądasz przepięknie kochanie. -wyszyliście do sszeptał ci do ucha.
-Ty też niczego sobie. -poprawiłaś mu kołnierzyk. Pocałowałaś go i ruszyliście do salonu.
-O której wyjeżdżamy? -zapytała pani Ania.
-O 14:30. -odpowiedział Błażej.
-Dobra to teraz błogosławieństwo. -najpierw twoi rodzice was pobłogosławili, a później Michała. Po wszystkim czkealiście, kiedy wyjechać. Znów się stresowałaś, tak samo jak twój ukochany.
-Błażej masz obrączki? -zapytał, a ten zrobił przerażoną minę. -Kurwa Błażej, zabije cię. -syknął.
-Spokojnie stary, przeciez mam. -uśmiechnął się.
-Weźcie go, bo zaraz zleci z balkonu.
-Spokojnie Misiek. -próbowałaś go uspokoić. Odetchnął i uśmiechnął się.
-Dobra jedziemy co? -pokiwałaś z Michałem głową. Ubrałaś bolerko, zabrałaś małą torebkę, wszyscy już wyszli, została tylko Ania, która miała zamknąć mieszkanie. Schodziliście po schodach z uśmiechami. Przed wami szedł kamerzysta i fotograf. Byli wyrozumiali i mieli nie wstawiać nigdzie zdjeć, ani filmu do sieci. Gdy wyszliscie na zewnątrz zobaczyłaś samochód. Michał otworzył ci drzwi, a później usiadł obok ciebie. kierowcą był Krzysiek, a obok siedział Błażej. Cudowne towarzystwo.
-To gdzie państwa zawieść? -zapytał Ignaczak.
-Na karaiby. -odpowiedziałaś.
-Popiwram.
-O matko, chyba się stresują bo chcą uciekać. -westchnął starszy Kubiak.
-Ty tez się stresowałeś braciszku.
-Dobra jedziemy. -i ruszyliscie. Chwyciłaś Michała za rękę i spojrzałaś na niego z uśmiechem. On cię pocałował.
-Aww jak słodko, ale nie misiajcie się tutaj.
-Zamknij się. -powiedzieliście równocześnie, po czym się roześmialiście. O 14:45 byliście przed kościołem. Zoabczyłaś przed kościołem już prawie wszytskich gości.
-Wysiadka dzieci. -zaśmiał się Igła. Po chwili drzwi z twojej strony się otworzyły. Z pomocą Michała wysiadłaś. Podeszliście po kościół, część gości była już w środku.
-Misiek w garniaku na własnym ślubie, nadal nie wierze. -zasmiał sie Kurek.
-Spadaj. -mruknął.
-A co w tym dziwnego? -zapytałaś.
-Kilka lat temu Kubiaczyna powiedział, że nie weźmie ślubu, a jak go będzie brał to ubierze się w strój różowego królika. -wybuchnęliście wszyscy śmiechem.
-Ło matko, człowieku kiedy to było. -machnął ręką.
-Dobra my idziemy usiaść. -i po chwili zostaliście tylko w czwórkę. Zostały 3 minuty do godziny 15.
-Uciekmy? -zapytałaś.
-Dobry pomysł, choć. -odwróciliście się i zobaczyliście karcące spojrzenie Ignaczaka i Kubiaka.
-Chyba nam sie to nie uda. -nawet nie zwróiliście uwagi, że jeste ście nagrywani. Nim sie obejrzeliście, a zaczął się Marsz Menelsona. Powoli wchodziliście do kościoła. Uśmiechaliście się przez stres. W końcu doszliście na miejsce, krótka modlitwa i msza się zaczęła. W końcu przyszedł czas na przysięgę.
-Ja Michał biorę sobie Ciebie Patrycjo za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. -Michał jak to Michał musiał się pomylić. Uśmiechnęłaś się wtedy pod nosem.
-Ja Patrycja biorę sobie Ciebie Michała za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. -ty sama nie byłaś lepsza, pomyliłaś sie w tym samym momencie co on.
-Patrycjo przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
-Michale przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Potem wszystko poszło szybko. Już wychodziliscie z kościoła, zostaliście obsypani ryżem, pieniażkami, które pozbieraliście z pomocą dzieci oraz płatakami róż. Wsiedliście do samochodu i po 20 minutach byliście pod salą weselną. Wypiliście kieliszek wódki, zjedliście kawałek chleba. Michał wziął cię na ręce i weszliście do sali. Była cudownie ustrojona. Stanęliście prawie na końcu i zaczęło się składanie życzeń. DJ, którego wynajęliście do chwile chodził w okół gości i pytał czy się podoba wesele. Widziałaś po bracie, że rwał się do mikrofonu, ale musiał przyjmować prezenty.
Po 40 minutach, wzięliście kieliszki i goście odśpiewali "sto lat".
-A teraz będziemy odliczać pocałunek młodych! -powiedział DJ. Złączyliscie się w pocałunku.
-10!
-9!
-8!
-7!
-7! -goście przestali na chwile, ale dołaczyli do Mariusza.
-7!
-7!
-7! -zasmiałaś się z mężem i oderwaliście się od siebie.
-Halo, halo nie skończyliśmy odliczać! -cała sala wybuchnęła śmiechem. -Dobra podarujemy wan na razie, a teraz rzucamy kieliszkami!
-Raz, dwa, trzy! -i rzuciliście się za siebie. Goście zaczeli bić brawo. Podbiegł do wam Mariusz.
-Młody, a wiesz, ze tyle ile jest kawałków szkła tyle będziecie mieć dzieci? -spojrzeliście na szkło, a później przerażeni na niego.
-No to czekamy Kubiaczki! -krzyknął Ignaczak.
-O tym będą myśleć później, a teraz zapraszam wszystkich do stołów na obiad. Smacznego! -każdy zajął swoje miejsce. Podali obiad. A po zjedzeniu.
-Zzapraszam parę młodą na środeczek, a reszta gości robi duże kółko wokół nich! -z głośników rozbrzmiała piosenka. Uśmiechnęłas się pod nosem i zaczeliście tańczyć.
-Pani Kubiak.
-Pan Kubiak.
-Kochm cię.
-Ja ciebie też. -pocałowaliście się i tańczyliście dalej. Czułaś się na prawdę wspaniale. W końcu się doczekałaś tej chwili, jednak do pewnego czasu myślałaś, że twoim mężęm zostanie Adrian. Jednak los chciał, żeby to był Michał. Uśmiechnęłaś się.
-A teraz zapraszamy do zabawy! -piosneka się skończyła i zaczęła lecieć szybsza.
-Odbijany Kubaki! -krzyknał Igła. Teraz tańczyłaś z Krzyśkiem, a Michał z Iwoną. Impreza trwała najlepsze. Około godziny 21 DJ zaczął.
-Zapraszam do mnie siatkarzy i Pana Młodego. No dalej dalej. -Wszyscy goście stanęli, do ciebie podeszła Iwona.
-O co chodzi? -zapytałaś?
-Nie mam pojęcia. -Michał, który do nich podszedł w tym momencie się roześmiał.
-A teraz niech goście się dowiedzą co się działo podczas wieczoru kawalerskiego! -krzyknał Mariusz, a z głośnikó popłynęła piosenka. Zmrużyłaś oczy. Siatkarze w kółeczku zaczeli tańczyć jakieś wygibasy, coś do siebie mówili i śmiali się co chwile. Wszyscy patrzyli na to z uśmiechem.

Za tydzień wesele, więc lecimy w kluby
Zarwiemy panienki by nie było nudy
Gdzie z tym aparatem nie chcemy dowodów - wgtym momencie, Kubiak zakrył obiektyw kamery.
Żeby do rozwodu nie było powodu -Igła wbił do środka i zaczął solówke.

Wieczór kawalerski, oj co tam się działo
Widziałem niejedno nagie damskie ciało -Michał odwrócił się w twoją stronę, zakrył usta, a ty mu pogroziłaś z uśmiechem.
Żonie nic nie mówcie, niech żyje w niewiedzy -twój mąż zwrócił się do chłopaków, a oni pokiwali głowami.
Jak ja się bawiłem i moi koledzy.

Kumple już pijani, ja też ledwo stoję
Gniewu przyszłej żony wcale się nie boję -odwrócił się znowu w twoją stronę i poruszał zabawie brwiami.
Moim celem dzisiaj jest przy barze ruda- w tym momencie na salę weszła ruda dziewczyna. Otworzyłaś szeroko oczy, a po chwili zaczęłaś się śmiać z resztą gości. Był to Paweł Zagumny przebrany za kobietę. Podszedł do Michała, który tez był tym rozbawiony, wyciągnął go na środek i zaczęli taczyć "erotyczny" taniec.
A w tej znajomości pomoże mi wóda

Wieczór kawalerski, oj co tam się działo
Widziałem niejedno nagie damskie ciało
Żonie nic nie mówcie, niech żyje w niewiedzy
Jak ja się bawiłem i moi koledzy.

Ranek po tej nocy był istnym koszmarem
Kumpel spał dziś w parku drugi za bazarem
Ja się obudziłem w mojej kamienicy
A obok leżała ruda bez spódnicy

Wieczór kawalerski, oj co tam się działo
Widziałem niejedno nagie damskie ciało
Żonie nic nie mówcie, niech żyje w niewiedzy
Jak ja się bawiłem i moi koledzy.

Wieczór kawalerski, oj co tam się działo
Widziałem niejedno nagie damskie ciało
Żonie nic nie mówcie, niech żyje w niewiedzy
Jak ja się bawiłem i moi koledzy.

Wszyscy na sali płakali ze śmiechu, a siatkarze byli cholerie dumni z siebie.
-Chce rozwodu Kubiak! -krzyknęłaś ze śmiechem.
-Och przepraszam wybacz mi!
-Uu, Misiek już masz przesrane. -zaśmiał się Błażej. Impreza zaczęła się jakby na nowo. Poszłaś się napić,a do ciebie dołąćzył Michał.
-A ty czego tu chcesz? -zapytałaś "obrażona".
-Chcę pocałować moją wsapaniałą żonę.
-Nie ma mowy, zdradziłeś mnie z ruda, rudym.. y no wiesz. -zaśmialiście się.
-Kocham cię. -pocałowliście się i wróciliście na parkiet, gdzie porwał cię Piotrek.

O 23 podano tort. Ukroiliście jeden duży kawałek, którym później karmiliście się nawzajem. Równo o północy DJ na środku postawił dwa krzesła, na których wy mieliście usiąść.
-A teraz będzie spowiedź, obowiązki, a później oczepiny. -siedzieliście z Michałem do siebie plecami. Tak, że nie widziałaś co on robi. -Świadkowie pomóżcie ściągnąć buty młodym. Teraz tak Pani Młoda ma jeden but swój, a jaki to ładny bucik. Myślicie, że będzie pasował na moja nóżke? -zapytał, a wszyscy wycbuchnęli śmiechem. -Wracając do rzeczy, jeden but będzie miała Pani Młoda, a drugi Pan młody i to samo z butami młodego. -w tym momencie trzymałaś w prawej ręce swojego buta, a w lewej Michała. -Teraz będziemy zadawać pytania, najpierw zaczne ja, a później wy. A tak, najważniejsze, kto coś będzie robił lub zrobił tego buta podnosimy, rozumiecie? Tak, to super.
-Pytanie numer łan - Kto pierwszy powiedział "kocham Cię"? -czarny but w górę. -Uu jaka zgodność!
-Pytanie numer dwa - Kto lepiej prowadzi samochód? -chwila zawachania i czary but w górę. -Ja nie wiem czy to zgodność, czy nie, jeden drugiemu chyba chcę się podlizać. -zaśmialiście się.
-Pytanie numer trzy - Kto będzie trzymał kasę? -biały bucik bez zawachania w górę. -Młody na pewno tego chcesz?
-Jak zgubi, będzie na nią. -zaśmiał się, a ty go ręką uderzyłaś w ramie. -Ałł.
-Nie bić się, nie chcemy ofiar. Dobra dalej, Pytanie numer cztery - Kto pierwszy zaciągną drugiego do łóżka? -czarne obuwie do góry. Przed ślubem? Przed ślubem Michale? -zapytał przekomicznie DJ. Z "widowni" rozległo się głośne "uuu", domyśliłaś sie, ze bl to Ignaczak.
-Macie jakieś pytania? -Mariusz skierował się do gości. -Nie macie? To ostatnie, ja zacznę odliczać i w momencie kiedy liczba będzie dla was odpowiednia podnosicie oba buciki do góry. Ile chcecie mieć dzieci. 1,2 -buty do góry. -No i prosze państwa to się nazywa zgodność. Teraz ubieramy buciki i  sprawdzimy co będzie pierwsze syn czy córeczka. Gdy muzyka się skończy odwracamy głowę w którą strone chcemy.
Muzyka zaczęła grać. Zastanawiałaś się, w którą stronę odwrócić głowę. Muzka przestała grać, a ty odwróciłaś głowę w lewo.
-No brawo! Wiecie co to zonacza? Młodym jako pierwszy urodzi się syn! Brawo! -odwróciłaś się do Michała i szeroko się uśmiechnęłaś.
losujemy swoje obowiązki. Mamy tutaj w tym magicznym koszyczku 8 obowiązków, po kolei losujemy i głośno czytamy. Zaczyod Młodej:
-Od dzisiaj to ja będę głową rodziny. -przeczytałaś z szerokim uśmiechem. Na sali rozległy się brawa i gwizdy. Teraz kolei Michała.
-Od dzisiaj to ja będę zmywał naczynia. -skrzywił się.
-Od dzisiaj będę słuchać mądrych rad teściowej. -uśmiechnęłaś sie delikatnie, a pani Ania puściła ci oczko.
-Od dzisiaj będę Ci codziennie masował stópki. No ja cie, nie ma fajniejszych? zapytał.
-Ja ci dam. -zaśmiałaś się. -Na imprezach pić będę ja. Jeeej. -zaśmiałaś się.
-Pieluchy będę zmieniać ja. -głośny aplauz ze strony siatkarzy i ich śmiech zaraził resztę gości.
-Sprzątać w domu będę ja. -skrzywiłaś się, tak jak wcześniej Michał, on zaczął bić brawo.
-Na piwo z kumplami wychodze ja. -uśmiechnął się triumfalnie.
-Brawa dla młodych! -zaczęły się oczepiny, welon złapała Natalia, a krawat Bartek. Później było podziękowanie dla rodziców, na które jednak sie zdecydowaliście. Tańczyłaś już chyba z każdym facetem na sali, tak samo Michał tylko, że z kobietami. Pierwsi goście wychodzili z sali około godziny 4, a najwytrwalsi zostali do 6. Razem z Michałem udaliście się winda na ostatnie pietro budynku, gdzie mieliscie wynajety pokój. Ukochany wziął cię na recę, wczesniej otwirając drzwi. Zatrzasnął je nogą. Postawił cię na ziemi.
-Moja piękna żona.
-Mój wsopaniały maż. -złączyliscie swoje usta w pocałunku, ściągnęłaś z niego garnitur, a później koszulę. On nie pozostał tobie dłużny... reszta nocy pozostanie słodką tajemnicą.


-----------------------------------
Opóźnienia... :<
Ale zostawiam dla was bardzo długi rodział!
Jest to ostatni rozdział, kolejny będzie epilog, w którym krótko opiszę co się u nich działo :)
Zapraszam do komentowania!
Pozdrawiam! :*

poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 116

Z perspektywy Michała
Dobrą godzine przeleżałeś na łóżku i zastanawiałeś się co ty własnie zrobiłeś. Zachowałes się jak idiota. Patrycja jest wyrozumiała, a ty się tak zachowałeś. Zerwałeś się z łóżka i wyszedłeś z pokoju, szybko dotarłeś na górę i zapukałeś do drzwi pokoju, w którym przebywała Patrycja. Nasisnąłeś klamkę, ale nie było jej w środku. Zamknąłes je i ruszyłeś na dwór. Wszyscy siedzieli w jednym miejscu. Wiedziałeś, że o wszystkim wie Ignaczak, ale reszta?
-Widzieliście Patrycje? -zapytałeś. Wszyscy pokiwali przecząco głową.
-Ostatni raz widziałem ją w pokoju. -powiedział Igła.
-Nie ma jej tam. -westchnąłeś.
-Jak to? Z Ośrodka też nie wychodziła. -zdziwili się wszyscy.
-Oliwier ty byłeś w pokoju, widziałeś cicoię Patrycje? -zapytał Winiar syna.
-Nie tato. -odpowiedział i chciał iść się bawić.
-O nie mój młody, wracaj tutaj. -powiedział stanowczo. -Kłamiesz, widziałeś Patrycje?
-Widziełam, ale ciocia mi nie kazała nic mówić. -powiedział cicho.
-Dobra, a gdzie ja widziałeś?
-Jak wychodziła z pokoju, płakała i miała ze sobą walizke.
-Dobra, leć się bawić.
-Cholera. -mruknąłeś. Pobiegłeś do pokoju wziąć klucze do samochodu i dokumenty.
-A ty gdzie? -za tobą przybiegł Igła z Winiarem.
-Jadę do Żor, musze wszystko wyjaśnić Patrycji.
-Co ci w ogóle odbiło? -zapytał Ignaczak.
-Nie wiem, sam jestem na siebie zły.
-Ups. -Winiar właczył telewizor. Właśnie leciały wiadomości.
-Kilkanaście minut temu, na obrzeżacz Bełchatowa ciężarówka wjechała w samochód osobowy marki Audi. Kierowcą pojazu Audi była około 26 letnia kobieta, która zginęła na miejscu. -spojrzeliście na siebie. Właśnie pokazali zdjęcia i był to samochód dokładnie taki jaki ma twoja Patrycja.
-Nie. -szepnąłeś. Wyciagnąłeś telefon i wykręciłeś jej numer, ale nie usłyszałeś sygnału. Miała wyłączony telefon.
-Michał, to nie ona na pewno. -Winiar położył ci rękę na ramieniu.
-Skąd wiesz? Miejsce, wiek, samochód się zgadzają. -wybiegłeś z pokoju, szybko znalazłeś się w samochodzie i odjechałeś. Przejeżdżając obok mieksca wypadku nie zatrzymałeś się. Nie chciałeś myśleć o tym, że to była Patrycja. Była godzina 18 gdy podjechałeś pod blok w Żorach. Nie zauważyłeś samochodu na miejscu gdzie zawsze stał. Szybko wysiadłeś z auta, zamknąłeś je i biegiem poleciałeś na góre. Stojąc przed odpowiednimi drzwiami serce zabiło ci mocniej. A co jeśli to była Parrycja? Nacisnąłeś klamke... Zamknięte. Serce zabiło ci jeszcze bardziej, jeszcze mocniej. Drżącymi rękami wyciągnąłeś klucz z mieszkania i otworzyłeś drzwi. Niepewnie wszedłeś do środka. Salon- pusto... Kuchnia- pusto... Łazienka- pusto... Pokój- pusto... Sypialnia... Pusto...
Z perspektywy Krzystofa
Michał pojechał, a wy wszyscy się baliście. Nie chciałeś dopuszczać do siebie myśli, że to Patrycja zginęła w tym wypadku. Chciałeś jechać z Kubiakiem, ale nie zdążyłeś. Niecierpliwie musieliście czekać na jakiekolwiek informacje. Wróciłeś z Winiarem do reszty.
-Gdzie Kubiak? -zapytała Ola.
-Ee no... -zacząłeś się jąkać.
-Pojechał do Bełchatowa... Albo do Żor. -powiedział Michał.
-Jak to? -zdziwiła się Iwona.
-No bo jest prawdopodobieństwo, że...-nie umiałeś tego powiedzieć.
-Że? -nalegały dziewczyny i reszta chłopaków.
-Że Patrycja mogła zgonąć w wypadku.
Z perspektywy Michała
Usiadłeś na łóżku, schowałeś twrz w dłonie. Kilka łez spłynęło po twoim policzku.
-Michał? Co ty tu robisz? -usłyszałeś głos. Szybko się podniosłeś.
-Patrycja...-wyszeptałeś. Podszedłeś do niej i chciałeś ją przytulić, ale ci na to nie pozwoliła.
-Po co przyjechałeś? -zapytała bez emocji.
-W telewizji mówili o wypadku i wszystko pasowało do ciebie.
-Jak widać żyje, więc możesz już wracać.
-Nie. -pokręciłeś głową i podszedłeś bliżej. -Pati ja chciałem cię przeprosić, zachowałem się jak idiota, nie powinienem tak podchodzić, ty mnie wspierasz, a ja... Przepraszam skarbie. -dotknąłeś jej policzka o wytarłeś łzy, które zaczęły spływać.
-Wiesz jak mnie to zabolało?
-Wiem, przepraszam, wybacz mi. -przytuliłeś ją.
-Nie rób tak więcej prosze. nie mów takich rzeczy.
-Nie będę, obiecuje. -pocałowałeś ją delilatnie. W tym momencie zadzwonił twój telefon. 
-Krzysiek dzwoni. No hej... Ej spokojnie... Nie, jest tutaj, to nie była ona...

Z peprspektywy Patrycji

Gdy zadzwonił do Michała telefon wyszłaś z pokoju i ruszyłaś do łazienki. Szybko załatwiłaś potrzebę i ruszyłaś do salonu. Ucieszyłaś się, że wszystko sobie wytłumaczyliście, że już jest dobrze. Michał siedział na kanapie i czekał na ciebie. Usiadłaś mu na kolnach i mocno go przytuliłaś. 
-Kocham cię. -pocałował cię. 
-Ja ciebie też Misiu. Co Krzysiek chciał?
-Wiedzieć co z tobą... Czy żyjesz czy... -nie umiało mu to przjść przez gardło. Pocałowałaś go. -A jeszcze nie odbierałaś telefonu. 
-No właśnie rozładował mi się, to dlatego. -poklepałaś go po policzku. 
-Tak się ciesze, że cię mam. -pocałował cię namiętnie. 


---------------------------------
Nie wiem co napisać. 
Jedynie chyba wielkie PRZEPRASZAM
2 tygodnie bez rozdziału... nawaliłam... a właściwie nie ja tylko blogspot...
Mamm w domu dwa komputery i z żadnego nie mogłam się zalogować na moje konto, z telefonu też nic... Dlatego Przepraszam... Mam nadzieję, że mi wybaczycie. 
Jesli blogspot będzie współpracował to w tym tygodniu pojawi się kolejny rozdział. 
Pozdrawiam. 

czwartek, 21 sierpnia 2014

NIE IGNORUJ TEGO, PROSZE

MAM DO WAS OGROMNĄ PROŚBĘ, WEJDŹCIE W TEN LINK :
https://www.facebook.com/DecathlonPolska/photos/a.752408624819364.1073741837.100412623352304/752408634819363/?type=1&theater

I KLIKNIJCIE LUBIE TO
MAM SZANSE SPEŁNIĆ SWOJE MARZENIE I WYGRAĆ BILET NA MISTRZOSTWA ŚWIATA
JESTEM NA 5 MIEJSCU, A MUSZĘ BYĆ NA 1
PROSZĘ POMÓŻCIE :<
Z GÓRY DIZĘKUJE <3

wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 115

*2 miesiace później*

25 kwiecień 2016

Dzisiaj Michał wracał do Polski.O 12 zjawiłas się na lotnisku w Katowicach i czekałaś na ukochanego. Sezon w Rosji się skończył, co wiążę sie z końcem umowy Michała. Usłyszałaś komunikat, że jego samolot wylądował. Po pół godzinie zobaczyłaś Michała z dużą walizką. Zaczełaś mu machać, a gdy cię zoabczył, zaczął zmierzac szybko w twoim kierunku. Będąc przed tobą puścił walizkę i mocno cię przytulił, a później pocałowął.
-Cześć kochanie. -uśmiechnęłaś się.
-Tęskniłem.
-Ja też, a teraz chodź jedziem do domu. -chwyciłaś go za rękę. Zabrał walizkę i skierowaliście swoje kroki na parking. Chciałaś usiąść za kierownicą, ale Michał ci nie pozwolił.
-Dlaczego nie mogę prowadzić? -oburzyłaś się kiedy ruszyliscie.
-Bo dawno nie jeździłem po polskich drogach. -wystawił ci jezyk. Nie odzywałaś się do niego calą drogę. W końcu po godzinie dojechaliście do Żor. Wysiedzliście z samochodu, szybko poszłaś do mieszkania nie czekając na Michała. Nie byłaś na niego zła, ale chciałaś sie z nim trochę podroczyć. Otworzyłaś drzwi, zostawiłaś je uchylone lekko, zdjełaś buty i poszłaś do kuchni żeby się napić. Wyjęłaś z szafki szklanke, a z lodówki sok jabłkowy i zaczęłaś nalewać. Poczułaś w tym momencie czyjeśc ręce na twoich biodrach i rozlałaś sok.
-Michał cholera! -krzyknęłaś. Odwróciłaś się i zamarałaś.To nie był Michał, to był Kuba. -Co ty tu robisz?! -zapytałaś wściekła i wyrwałaś się z jego uścisku.
-Jestem. -odpowiedział spokojnie i zaczął niebezpiecznie się do ciebie zbliżać. "Gdzie Michał?!" Krzyczał głos w twojej głowie. Cofałaś się, a on się zbliżał. W końcu poczułaś za sobą blat. Zero ucieczki, a on jest przed tobą.
-Wyjdź stąd! -krzyknęłaś.
-Nie. -oparł swoje dłonie tak, że teraz kompletnie nie miałaś jak się wydostać. -A gdzie twój kochaś? -odwrócił się do tyłu.
-Zaraz tu będzie,w ięc lepiej wyjdź, bo nie będzie ciekawie. -pamiętasz jak mówiłaś o tamtym zajściu Michałowi, był wściekły. nawet chciał do niego jechać, ale wybiłaś mu to z głowy. A teraz bałaś się co będzie.
-A może tak. -spojrzał na ciebie z pożądaniem. Usłyszeliście trzask drzwi. Odetchnęłaś z ulgą. -No to się bawimy. -szepną i wpił się w twoje usta. Chiałaś go odepchnąć, ale napierał na ciebie całą siłą.
-Patry... -urwał. -Co tu się kurwa dzieje?! -krzyknął. Słyszałaś, że był zdenerwowany.
-To ty nadal z nim jesteś? -zapytał Kuba odsuwajac się od ciebie. -Mówiłaś mi, że z nim zerwałaś.
-Co?! Ty chyba jeste s chory, ja nic takiego nie mówiłam. -chciałaś się wydostać z jego rąk, ale nie dałaś rady.
-Zostaw ją. -powiedział Michał.
-Ona jest moja, patrz i się uczy. -pocałował cię, ale za chwile już nie czułaś jego ust na swoich. Kubiak odciagnął go od ciebie i mocno go uderzył. Chwycił go za ubrania i wyszeł z kuchni. Osunęłaś się po ścianie i zaczęłaś płakać. Po chwili poczułaś jak ktoś siada obok ciebie i mocno cię do siebie przytula. Był to Michał. Wtuliłaś się w jego ramiona.
-Cii skarbie nie płacz.
-Przepraszam. -szepnęłaś.
-Ty? Nie masz za co. -pocałował cię w czoło. -A on już nie będzie się mieszął w nasze życie.

około 2 tygodnie później

Michał od ponad tygodnia trenuje z kadrą w Spale. Dzisiaj był 14 maja, była godzina 8, a ty wyjeżdżałaś do Spały. Dzisiaj wszystkie dziewczyny miały odwiedzić chłopaków. Do domu miałyście wracać we wtorek na wieczór. Gdyż trener musiał coś załatwić. Kilka minut po 11 parkowałaś samochód na aprkingu w Spale. Wyciągnęłaś małą walizkę i ruszyłaś do ośrodka. W recepcji poprosiłaś o klucz do pokoju i ruszyłaś na 4 piętro. Pokój miałaś dzielić z Iwoną, Dominiką i Sebastianem. Windą wjechałaś na odpowiednie piętro i weszłaś do pokoju 320.
-Pati! -krzyknęła Ignaczakowa i cię przytuliła.
-Cześć wam. -uśmiechnęłas się. Podałaś młodym Ignaczaką po czekoladzie, za co dostałaś buziaka w policzek.
-Elo elo. -do pokoju wpadł Krzysiek. Uderzyłaś się w czoło. -PATRYCJA! -ryknął i cię przytulił. -Chodź do Miśka, bo już wariuje. -pociagnął cie za rękę, ale zaraz wrócił i powiedział do żony. -Zaraz wracam. -przesłał jej jeszcze buziaka w powietrzu. Usłyszałaś śmiech Iwony.
-Czy mogłabym sama iść.
-A tak. -weszliscie do windy. Zjechaliście na drugie piętro.
-To ja wracam do rodziny, pokój 113.
-Dzięki. -wywróciłaś oczami. Zapukałaś do pokoju.
-Otwarte! -usłyszałaś krzyk swojego narzeczonego. Otworzyłaś drzwi i weszłaś do środka.
-Dzień dobry.
-Patrcyja. -szybko zerwał się z łóżka, oparł cię o ściane i wpił sie w twoje usta.
-Jezu Misiek. -szepnęłaś głęboko oddychając. -Co cie napadło?
-Stęskinłem się. -zatopił swoję głowę w twojej szyi i zaczął ją całować.
-Michał. -jęknęłaś, gdy jego ręce znalazły się pod twoją koszulą. Nagdle drzwi się otworzyły i do środka wszedł Winiar. Ukryłaś swoją twarz w torsie Michała. Czułaś jak na twoich policzkach pojawiają się rumieńce, a Kubiak tylko się zaśmiał.
-Ups. -powiedział i zatrzymał się. -Ja tylko wezmę portfel, nie przeszkadzajcie sobie. -powiedział, wziął i wyszedł. Zaraz wrócił. -Tylko pamiętajcie, że przed ślubem to grzech. -pogroził wam palcem.
-Winiarski! -krzyknął ze śmiechem Michał i chucił w niego poduszką. Jednak odbiła się ona od drzwi.
-Nieywyżyte dziecko. -mruknęłaś i uwolniłaś sie z uścisku.
-Ja? -zapytał z głupkowatym uśmiechm.
-A niby ja? -uniosłaś brwi.
-Tak. To nie moja wina, że wariuję na twoim punkcie. -jego ręce znalażły się na twoich biodrach, a za chwilę złączyliście wasze usta w pocałunku.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też Misiu. -nim się obejrzeliście, a była już 14. Trzymajac się za ręce zeszliście na obiad. Przywitałaś się z resztą chłopaków i ich połówkami. Cały obiad przebiegł wam w wesołej atmosferze.
-O 18 będzie grill tam gdzie zawsze. -powiadomił was Winiarski.
-Spoko loko. -powiedziałaś.

Do 18 czas minął równie szybko co do obiadu. Michał zabrał bluzę i telefon. Wjechaliście windą jeszcze na twoje piętro, ale pokój był już zamknięty. Wyciągnęłaś z kieszeni klucz i weszłaś do środka. Zabrałaś bluzkę oraz torbę z zaproszeniami, które mieliście zamiar zaraz wszystkim wręczyć. Zamknęłaś dzrwi i ruszyliście na dół. Po drodze spotkaliście Nowakowskich i razem udaliście się do miejsca, gdzie był organizowany grill. Na miejscu czekało już jedzenie oraz napoje, a nawet alkohole.
-Dobra to tak na początek. -zaczął Michał, a wszyscy na niego spojrzeli. -Oficjalnie chcielibyśmy was zaprosić na nasz ślub. -powiedział.
-Jeee! -krzyknął radośnie Igła i was przytulił.
-Kiedy?
-10 wrzesnia. -odpowiedziałaś. Wspólnie z ukochanym rozdałaś zaproszenia.
-Mamy nadzieje, że sie zjawicie.
-No pewnie, ale będzie biba. -zaśmiał się Winiar, który zaraz mrugnął okiem do Ignaczaka. Wiedziałaś, że coś wykombinują. Rozparili grilla i zaczęła się impreza.

Obudziłaś się rano, spałaś na boku, otworzyłas oczy i zobaczyłaś uśmiechniętego Michała. Wystraszyłaś się w pierwszym momencie.
-Dzień dobry. -pocałował cię.
-Głupku przestraszyłes mnie.
-Przepraszam. -uśmiechnął się tak słodko, że nie mogłas się na niego długo gniewać.
-Gdzie Iwona?
-U Krzyśka. -leżeliście i wpatrywaliście się w siebie kilkanaście minut. Michał palcem dotknął twoich warg. Przejechał po nich, a ciebie przeszedł dreszcz.
-Kocham twój uśmiech. -powiedział z uśmiechem. -I oczka. -pocałował cię w to miejsce. -I nosek, i czółko, i dłonie, ręce. -każdą wymienioną część pocałował.
-A uśmiechu to nie pocałowałeś. -powiedziałaś ze smutną minką.
-O mój bład. -zmienił pozycję tak, że leżał nad tobą opierając się na rękach. Wpił się w twoje usta. -A wiesz co jeszcze kocham? -pokręciłaś przecząco głową. Podwinął twój brzuch i zaczął go załować, kierując się w górę. Twoja koszulka coraz bardziej się podwijała.
-Wujek! -usłyszeliście radosny krzyk Dominiki. Michał szybko wstał, a ty poprawiłaś pidżamę.
-No cześć szkrabie. -wziął ją na ręce i okręcili się kilka razy, a mała Ignaczak śmiała się radośnie.
-Pasuje ci. -mruknął Krzysiek z uśmiechem stojąc w drzwiach.

Po obiedzie razem z Michałem wyszliście na spacer. Trzymajac się za ręce ruszyliscie w kierunku lasu.
-Kupiłeś już garnitur? -zapytałaś.
-Nie, ale mam już coś na oku. A ty suknie?
-Co ty nie mam. W każdej wyglądam normalnie jak w worku na ziemniaki. -jęzknęłas.
-Nie przesadzaj.
-Nie przesadzam. -oburzyłaś sie, a on delikatnie cię pocałował. Ruszyliście dalej.
-Po ostatnim błędzie... -zaczął. -Dostałem kilka propozycji z klubów.
-Gdzie? -zapytałaś.
-Z Jastrzębia, Macareaty i Ankary...
-Aha. -szepnęłaś. -Wyjedziesz. -bardziej stwierdziłaś niż zapytałaś.
-Tak. Nie. Nie wiem. Znaczy chcę to z tobą uzgodnić. Bo ja wiem, że to w Jastrzębiu będę grał przez ostatnie lata mojej kariery, no chyab, ż mnie nie będą chcieli, ale ten sezon chciałbym zagrać jeszcze gdzie indziej.
-Ja nie będę mogła wyjechać do Włoch czy Turcji...
-Wiem. -westchnął i zatrzymał się. Stanał na przeciwko ciebie. teraz patrzyliście sobie prosto w oczy.
-Nie mogę ci zabronić się rozwijać.
-Ale ja nie chcę, żebyś cierpiała.
-Michał, kocham cię i chcę, żebyś się rozwijał. ten sezon przetrwaliśmy to teraz czy będziesz grał w Turcji czy we Włoszech nic nie zmieni. Tym bardziej, że będziemy już małżeństwem.
-Takie tłumaczenie. -widziałaś, że zaczyna się robić nerwowy.
-O co ci chodzi?
-Bo ja chcę żebyś była przy mnie cały rok.. no większość. TYM BARDZIEJ, że będziemy małżeństwem.
-Ja nie mogę wyjechać. -powtórzyłaś się. -Chcesz wyjechać, ja nie mogę ci zabronić.
-A może zrezygnuje z kariery? -zapytał całkiem poważnie. Spojrzałaś na niego zdziwiona.
-Nie Michał, tego nie możesz zrobić.
-A co jeśli chce? Bo cię kocham i nie chcę cię zostawiać samej?
-Nie, nie chcesz tego, ja też tego nie chcę. Będę cię miała wtedy na sumieniu.
-Ale będę z tobą.
-Nie! -krzyknęłaś. -Nie Michał, jeśli zrezygnujesz to już nigdy mnie nie ujrzysz na oczy.
-Nie zrobiłabyś tego.
-Z ciężkim sercem, ale bym zrobiła. Czy my musimy się kłócić? -zapytałaś, a on nie odpowiedział. Spojrzał w bok. Nie wiedziałaś co mu odbiło. Odwróciłaś się i ruszyłaś do ośrodka. Obejrzałaś się, ale on nadal stał w tym samym miejscu, nawet nie drgnął. Byłaś jakieś 30 metrów od ośrodka. Zobaczyłaś siatkarzy przed ośrodkiem, którzy odbijali piłkę. No tak dziewczyny były na basenia, a dzieciaki na placu zabawł. Przed samym wejściem stał Krzysiek. Z każdym krokiem w twoich oczach było coraz wiecje łez. Chłopaki patrzyli na ciebie zdziwieni. Podeszłaś do Krzyśka i przytuliłaś się do niego. On spojrzał na twoją twarz i zobaczył łzy. Objął cię i nic nie mówił, o nic nie pytał. Biło od niego takie ciepło. Po chwili usłyszałaś kroki. Odwróciłaś delikatnie głowę.Zobaczyłaś Michała, który zmierzał do ośrodka, spojrzał na ciebie smutnym wzorkiem i wszedł do środka. Spóściłaś głowę i ponownie się rozpłakałaś.
-Pati, co się stało? -usłyszałaś cichy głos Krzyśka.
-Przepraszam. -oderwałaś się od niego i biegiem ruszyłaś do swojego pokoju. Do środka wszedł twój brat.
-Siostra co się dzieje? usiadłaś i ukryłaś twarz w dłoniach. Opowiedziałaś mu o rozmowie w lesie. On sam nie wiedział co się stało Michałowi.
-Mogę zostać sama? -zapytałaś.
-Będzie dobrze. -pcoałował cię w głowę i wyszedł. Szybko się spakowałaś i wyszłaś z pokoju. Klucz do niego zostawiłaś na szafce. Wyszłaś na korytarz z walizką i torebką.
-Ciocia, a ty już wyjeżdżasz? -usłyszałaś głos Oliwiera Winiarskiego, odwróciłas się, a on stał za tobą. Otarłaś łzy i ukucnęłas przed nim.
-Niestety Oli. Ale mam do ciebie prośbę, nie mów wujkowi Michałowi, że pojechałam, nikomu nie mów dobrze?
-Ale nie wolno mi kłamać. A poza tym będa się o ciebie ciociu martwić.
-Wiem, ale proszę zrób to.
-No dobrze. Ale nie płacz ciosiu. -przytulił cię.
-Część Oli. -pocałowąłaś jego policzek.
-Pa ciociu. -tylnim wyjściem wyszłaś, wpakowąłaś walizkę do samochodu, wsiadłaś do środka i odjechałaś do Żor.


------------------------
Ufff, skończyłam. Nabrała mnie dzisiaj chęć i oto powstało to wyżej.
Mam nadzieję, że moja wena wróciła i rozdziały będą częściej dodawane :)
Komentujcie, bo to motywuje!
Pozdrawiam!

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 114

Obudził cię dotyk Michała i jego pocałunki. Otworzyłaś oczy i uśmiechnęłaś się.
-Dzień dobry skarbie. -powiedział i pocałował cię.
-Dzień dobry.
-To co zostaniesz dłużej? -zapytał z szerokim uśmiechem.
-Na całe dwa tygodnie. -cmoknęłaś go w usta.
-Cieszę się. A w ogóle jak się czujesz, jak badania?
-Dobrze, badania coraz lepsze. -w tym momencie twój budzik w telefonie zaczął dzwonić.
-Wstajemy? -zapytał. Pokiwałaś głową. Miałaś na sobie koszulkę Michała, a on tylko bokserki.
-Ubierz się. -rzuciłaś.
-A co, nie podobam ci się taki? -spojrzał na ciebie prowokacyjnie. Przygryzłaś dolną wargę, przekręciłaś glowę delikatnie w prawo i przymróżyłaś oko.
-No wiesz, mógłbyś zrzucić kilka kilogramów i było by okej. -puściłaś mu oczko.
-Ja ci dam. -zaczął cie gonić, ale ty szybko wpadłaś do łazienki i zamknełaś za sobą drzwi. -Otwieraj.
-Nie ma mowy kochany. -zaśmiałaś się i wzięłaś prysznic. Założyłaś szlafrok i wyszłaś z łaznieki. W sypialoni szybko się ubrałaś i poszłaś do kuchni, gdzie czekało na ciebie śniadanie. Usiadłaś wzięłaś tabletki i zaczęłaś jeść kanapki.
-Dobra ja muszę zbierać się na trening, wrócę po 12. -pocałował cię w policzek i ruszył do sypialni się ubrać i wziąc torbę. Gdy ubierał buty, zadzwonił dzwonek do drzwi. -O to Paul, to część skarbie. -pocałował cię i wyszedł.
-Cześć. -posprzątapałaś po śniadaniu i po wczorajszej kolacji. Usiadłaś na kanapie w salonie i włączyłaś laptopa. Od razu dostałaś połączenie na skype od Iwony. Szybko odebrałaś.
-Dzień dobry. -wyszczerzyłaś się.
-Część Pati, jak tam?
-Dobrze, dobrze.
-A co ty taka szczęśliwa?
-Ja, a gdzie tam.
-Oj Pati, Pati, widzę kolacja się udała. -bardziej stwierdziła niż zapytała.
-No oczywiście.
-A Michał jest tam gdzieś koło ciebie?
-Nie na trening przed chwilą pojechał, ale w sobote po meczu mają tydzień wolnego czy jakoś tak. A Krzysiek?
-Też na treningu.
-Iwona jak wrócę pomożesz mi poszukać sukni ślubnej?
-Pewnie. -uśmiechnęła się szeroko. -Ale gdzie?
-Nie wiem można zobaczyć w Rzeszowie, Żorach, a nawet w Katowicach. Mamy trochę czasu.
-A macie już liste gości?
-Nie, ale mam zamiar zrobić ją z Michałem.
-Dobra ja musze kończyć, bo do pracy muszę jechać.
-Dobra, to cześć.
-Cześć. -sprawdziłaś wszystkie nowości na facebooku, poczcie. Czas do przyjścia Michała minął ci dość szybko.
-Wróciłem! -krzyknął. usłyszałaś jak rzuca torbe na ziemie i za chwilę wchodzi do salonu. -Witam. -pocałował cię.
-Witam, witam.
-To dla ciebie. -podał ci kwiaty.
-O matko, dziękuję. -pocałowałaś go w policzek. -A z jakiej to okazji?
-Tak bez okazji. -uśmiechnął się. Włożyłaś kwiaty do wazonu. -Dzisiaj nie mamy drugiego treningu więc Paul zaprosił nas do nich na kolację.
-A obiad? -uniosłaś brew.
-Zamówimy pizze.
-Ok. Wiesz Michał musimy zrobić liste gości.
-No to dalej, później czasu marnować nie będziemy. -puścił ci oczko i wstał. Przyszedł z kartką i długopisem. Usiadł obok ciebie, przysunął ławę i zaczęliście pisać, znaczy ty zaczęłaś, a on ci dyktował.
-Patrycja Michalak, Michał Kubiak, Anna Kubiak, Jarosław Kubiak, Błażej Kubiak, Anna Kubiak, Kacper Kubiak, Krzystzof Ignaczak, Iwona Ignaczak, Sebastian Ignaczak, Dominika Ignaczak.
-Ej wolnej. -zaśmiałaś się. Dalej dyktował ci twoich rodziców, chłopaków z reprezentacji, klubu, jego rodzine. Po godzinie stwierdził, że jest głody i idzie zamówić pizze. Ty zajęłaś się liczeniem gości.
-Dobra zamówiona, ile ci wyszło osób?
-170. To dużo.
-No ale chłopaków będzie dużo i rodziny. Może ktoś jeszcze odmówi.
-A kogo bierzesz na świadka?
-Błażeja, a ty?
-Krzyśka.
-No i pięknie. Ale co z zaproszeniami?
-Możemy popatrzeć w internecie, zamówić, a ja wypisze, bo nie ukrywam w domu mi się nudzi.
-Dobrze, ale to później. -pocałował cię. -Masz już suknie? -zapytał.
-Nie. A ty garnitur?
-Co ty, na pewno chłopacy z kary będą chciali mi pomóc i wszyscy pojedziemy do galeri patrzeć. -zaśmialiście się.
-Ja z Iwoną się dzisiaj umówiłam, znaczy poprosiłam ją o pomoc, więc jak wrócę to będę szukać.
-To jak kupisz to mi ją pokaż.
-Zgłupiałeś? To przynosi pecha.
-No mi nie pokażesz? -jego ręka znalazła się na twoim udzie.
-Nie. -pocałowałaś go po czym się zasmiałaś.
-Wredna jesteś.
-Cieszę się Miśku. -w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-O pizza. Zaraz wracam. -wstał i po 5 minutach wróicił z pudełkiem w ręce. Przyniosałaś dwa talerzyki i wcześniej życząc sobie smacznego zaczęliście jeść.

----------------------------------
O matko, beznadziejny rozdział.
Nie zapomniałam o was! Spokojnie :)
Po prostu moja wena uciekła, chyba zrobiła sobie kolejne wakacje :<
Mam nadzieje, że szybko powróci i rozdziały będą pojawiać się cześciej.
Przepraszam!
Pozdrawiam! :)

środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 113

-Dobrze jeśli Pani Patrycja chce, niech pan zostanie. Z wyników badań wynika, że ma pani anemię.
-Anemię? -otworzyłaś szeroko oczy.
-Tak, zostanie pani na obserwacji do jutra, przepiszemy pani leki, które będzie pani musiała brać.
-Wyzdrowieję? -zapytałaś.
-Jeśli będzie pani brała leki regularnie to tak. -uśm,iechnął się delikatnie i wyszedł.
-Krzysiek ja już mam dość, zawsze coś jest nie tak. -po twoim policzku spłynęły łzy. Do sali wszedł Damian z Kingą. '
-Co się dzieje?
-Mam anemię. -szepnęłaś. Krzysiek cię przytulił.
-Ale wyjdziesz z tego? -zająknęła się Kinga.
-Raczej tak. -westchnęłaś i otarłaś łzy.

Czas leciał bardzo szybko, Michał, gdzy dowiedział się o anemi, chciał do ciebie przyjechać, ale kategorycznie mu zabroniłaś. Z dnia na dzień czułas się już lepiej. W końcu nastał 19 luty. W tym dniu pojechałaś na badania, a po południu miały być wyniki. Gdy z nich wróciłaś zaczęłaś się pakować na dwa tygodnie do Michała. W tym czasie mieli grać jeden mecz, a drugi tydzień miał być wolny. Cieszyłaś się z tego powodu, bo dużo czasu spędzisz z ukochanym. Po 2 godzinach położyłaś się na łóżku zmęczona pakowaniem. Gdy zegar wskazywał 15:40 ruszyłaś się ubrać i pojechałaś do szpitala. Lekarz akurat był wolny więc weszłaś do gabinetu.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry Pani. Niech pani usiądzie. -wykonałaś jego polecenie. -Powiem krótko, jest znaczna poprawa. Wszystko idzie w dobrym kierunku. -odetchnęłaś. -Przepiszę pani jeszcze lakarstwa i widzimy się za miesiąc. -podał ci recepty. Podziękowałaś i wróciłaś do domu.

22 luty 2016

Czekałaś na godzinę 18 i na Damiana, który miał cię zawieść na lotnisko. Dzień dłużył ci się niemiłosiernie długo. W końcu kilka minut przed 18 usłyszałaś dzwonek do drzwi. Szybko otworzyłaś.
-Już idę. -rzuciłaś i syzbko się ubrałaś.
-Cześć. -powiedział i zaśmiał się. -Ale ci się śpieszy.
-Nawet mi nie mów.
-To ja wezmę walizkę i czekam na dole. -i już go nie było. Sprawdziłaś jeszcze czy masz bilet, portfel i telefon. Zabrałaś bagaż podręczny, w którym miałaś aparat, laptopa, tabletki i inne potrzebne rzeczy. Wszystko było więc, zamknęłaś drzwi na klucz i szybko zbiegłas po schodach. Zmęczona usiadłaś do samochodu.
-Cześć Kinga, dalej ruszaj. -powiedziałaś, a oni się tylko zaśmiali. Damian ruszył i już byliście w drodzie. Po godzinie 19 wchodziłaś na lotnisko. Pożegnałaś się z Wojtaszkami, bo nie widziałaś potrzeby żeby tutaj siedzieli. Udałaś się na odprawę. O 21:03 samolot wystartował, na miejscu miałaś być po 15. Zamknęłaś oczy i zasnęłaś. Obudziła cię kobieta, która siedziała obok ciebie. Podziękowałaś i przeciągnęłaś się. W tym momencie samolot się zatrzymał. Spojrzałaś na zegarek 15:14. Uśmiechnęłaś się. Wyszłaś z samolotu, zabrałaś walizkę i szukałaś Jasmiene, która miała na ciebie czekać. W końcu ją zobaczyłaś, podeszłaś do niej i przywitałaś się. Od razu ruszyłyście do samochodu. Po drodze wstąpiłyście do sklepu, bo chciałaś Michałowi zrobić niespodziankę i przyrządzić kolacje. Kupiłaś potrzbne produkty. Po 20 minutach byłyście na miejscu. Wzięłaś walizkę z bagażnika i razem ruszyłyście na górę. Zaprowadziła cię pod drzwi numer 13 i podała klucz. Podziękowałaś kolejny raz, pożegnałyscie się i ona ruszyła na górę do siebie, a ty otworzyłaś drzwi. Zamknęłas je od środka. Zakupy zaniosłaś do kuchni, a walizkę do sypialni. Wchodząc do salonu zobaczyłaś mały bałagan, który szybko posprzątałaś. Następnie ruszyłaś do kuchni i zaczęłaś przygotowywać risotto z kurczakiem i warzywami. Po niecałej godzinie skończyłaś. Zegarek wskazywał 17:40. Miałaś jakieś 1,5 godziny do przyjścia Michała. W salonie naszykowałaś stół, do lodówki włożyłaś wino i poszłaś do łazienki. Wzięłaś prysznic, włosy wysuszyłaś. Zrobiłaś delikatny makijaż i uśmiechnęłaś się, założyłaś bieliznę, a za chwilę sukienkę. Wyszłaś z łazienki, założyłąś baleriny. Z sypialni wzięłaś prezent dla Michała, były to jego ulubione perfumy, których nie umie dostać w Kazaniu. położyłaś je na stole. była 19. Czyli za jakieś 10 minut Michał przyjdzie. Zapaliłaś jeszcze świeczki. Wyłączyłaś piekarnik, w którym było risotto i poszłaś do salonu, gdzie usiadłaś na kanapie i czekałaś na Michała. Było 12 po 19, kiedy drzwi się otworzyły, usłyszałaś jak rzuca torbę na ziemię i rozbiera kurtkę. Uśmiechnęłaś się. Wszedł do salonu, zapalił światło. Twoje serce na jego widok zabiło szybciej.
-Cześc Patrycja. -powiedział, wziął z szafki jakąś kartkę, zgasił światło i wyszedł.
-Część. -odpowiedziałaś i zaśmiałaś się. Nie minęło 5 sekunk, kiedy światło znów się zapaliło, a on stał w drzwiach z szeroko otwartymi oczami.
-Wszystkiego najlepszego kochanie! -chciałaś do niego podejść, ale on był szybszy, porwał cię w ramiona i okręciliście się. Gdy poczułaś grunt pod nogami. Namiętnie cię pocałował.
-Co ty tutaj robisz? -zapytał z uśmiechem.
-No jestem, masz urodziny więc zrobiłam ci niespodziankę. Tak więc, wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia, zero kontuzji, medali, miłości, szczęścia i czego sobie życzysz. -pocałowałaś go.
-Dziękuję.
-A tutaj, taki mały prezent. -podałaś mu opakowanie. -A teraz zcekaj idę po kolajce. Przyniosłaś risotto i nałożyłaś na talerze. Do tego Michał nalał wina do kieliszków. Po kolacji usiedliście na kanapie.
-Czemu nie powiedziałąś, że przyjedziesz?
-Bo miała być niespodzianka i chyba się udała. -przygryzzłaś dolną wargę.
-No oczywiscie. -delikatnie musnął twoje usta.
-W sumie miałam bilety od świąt wiec musiałam je wykorzystać.
-Jak to?
-Dostałam od Ignaczaków na święta.
-Na bogato. -zaśmialiście się. -To na ile zostaniesz?
-2 dni.
-Czyli jutro wracasz? -posmutniał.
-No ewentualnie jak mnie przekonasz to zostanę dłużej. -szepnęłaś.
-Już się robi. -wziął cię na ręce i poszliście do sypialni.

------------------------------
O boże, moja wena uciekła.
Ten rodział pisałam 4 dni!
Wiem, że nie jest on wspaniały, ale nie chce robić długich przerw.
Postaram się jeszcze coś tutaj dodać w tym tygodniu.
Przepraszam.
Pozdrawiam!

piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 112

-Kuba? Co ty tu robisz? -byłaś totalnie zdziwiona.
-Przyjechałem odwiedzić przyjaciółkę. Może mnie wpuścisz?
-Tak wejdź. -otworzyłaś szerzej drzwi. -Kawy, herbaty?
-Wode. -uśmiechnął się. Poszłaś do kuchni skąd zabrałaś dwie szklanki oraz butelkę wody.
-Gdzie masz Ole?
-Została w Londynie, bo podróżować nie może.
-Dlaczego?
-Jest w ciąży, 4 miesiąc.
-Aha.
-Czemu nam się kontakt urwał? -zapytał.
-Nie wiem. -wzruszyłaś ramionami.
-Nie wiesz? To ja ci powiem. To twoja wina, zaczęłaś się zadawać z tymi siatkarzami to nas olałaś, a przecież byliśmy jak rodzeństwo.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale. -usiadł na kanapie bardzo blisko ciebie. -Przyjechałem bo muszę ci coś powiedzieć, muszę coś zrobić.
-Co? -bałaś się go. Bałaś się tego co zrobi.
-Bo widsisz ten wyjazd do Londynu to był mój pomysł, a wiesz czemu? -pokręciłaś przecząco głową. -Bo cię kocham, ale nie jak siostre tylko jak dziewczyne. -patrzyłaś na niego z niedowierzaniem. To niemożliwe, krzyczał jakiś głos w tobie. Z zamyślenia wyrwałaś się kiedy Kuba cię pocałował. Odepchnęłaś go.
-Co ty wyprawiasz?! -krzyknęłaś.
-Kocham cię.
-Ale ja ciebie nie! Mam Michała, to jego kocham, on jest dla mnie wszystkim.
-Zostaw go wyjedźmy, możemy mieć razem dzieci, nawet zaraz możemy się o mnie postarać.
-Ty chyba jesteś chory, nie słyszysz co do ciebie mówię? Kocham Michałań -wrzasnęłaś.
-Ja chcę z tobą być.
-Nienawidzę cię, wyjdź. -gwałtownie wstałaś. Zrobiło ci się słabo i nagle poczułaś się bezwładna. ostatnie co usłyszałaś to krzyk Damiana. Damiana? Straciłaś przytomność.

Z perspektywy Damiana

Miałeś złe przeczucia. Pomimo późnej godziny pojechałeś do Patrycji. Miałeś zadzwonić, ale usłyszałeś, że ktoś u niej jest. O cichu wszedłeś do środka i zobaczyłeś Kube. Zacząłeś przysłuchiwać się ich rozmowie. On mówił, że ją kocha. Było nerwowo.
-Nienawidzę cię, wyjdź. -krzyknęła i wstała gwałtownie. Lecz zaczęła upadać.
-Patrycja! -krzyknąłeś. Podbiegłeś do niej jednak nie zdążyłeś jej złapać. Upadła na ziemię. -Patrycja, halo, co jest. Wyjdź gnoju i nie wracaj! -krzyknąłeś w stronę Kuby. Szybo uciekł. Wezwałeś pogotowie i czekałeś. -Patrycja, proszę otwórz oczy. -mówiłeś. Po kilku minutach do mieszkania wpadli sanitariusze.
-Ona jest po przeszczepie nerki. Tutaj jest jej książeczka, zdarzało jej się zasłabnąć, ale później wszystko było dobrze. -powiedziałeś.
-Dobrze, zabieramy ją do szpitala. -zaraz za nimi zamknąłeś mieszkanie. Zbiegłeś na dół, gdy zaczął dzwonić twój telefon.
-Tak? -odebrałeś i zacząłeś biec do samochodu.
-Damian, o której będziesz? -usłyszałeś głos Kingi.
-Nie wiem jadę do szpitala, za Patrycją. Muszę kończyć. -Rozłączyłeś się i ruszyłeś za karetką.

Z perspektywy Krzysztofa Ignaczaka

Siedziałeś w salonie z Iwoną. Dzieci już spały. Było już po 22, ale wy nie zwracaliście na to uwagi tylko rozmawialiście. Nagle zadzwonił twój telefon.
-Kto to? -zapytała twoja żona.
-Kinga. -zmarszyłeś brwi i odevrałeś. -Tak słucham?
-Krzysiek przepraszam, że o tej godzinie, ale Damian pojechał do Patrycji i potem jak dzwoniłam do niego żeby się dowiedzieć o której będzie on mi powiedział, że jedzie do szpitala za Patrycją. -zrobiło ci się gorąco. -Nie wiem co się stało. -jej głos się załamywał.
-Zaraz wsiadam w samochód i jadę, będę tam za 3 godziny. -powiedziałeś i rozłączyłeś się. Szybko wstałeś, pobiegłeś na górę zapakować kilka ubrań i wróciłeś na dół.
-Co się stało? -zapytała zmartwiona Iwona.
-Patrycja trafiła do szpitala, jadę tam.
-Tylko ostrożnie i zadzwoń jak się czegoś dowiesz.
-Dobrze. -pocałowałeś ją i wybiegłeś z domu z walizką i kluczami. Ruszyłeś do Żor.

Z perspektywy Patrycji

Otworzyłaś oczy, ale szybko je zamknęłaś.
-Pani Patrycjo, słyszy mnie pani? -usłyszałaś. Otworzyłaś powoli oczy. Zobaczyłaś, że jesteś w karetce.
-Co ja tu robię? -zapytałaś.
-Straciła pani przytomność i zabieramy panią do szpitala, właściwie zaraz będziemy. Na miejscu pani będzie miała zrobione badania. -tak jak powiedział, tak też było.
-Dobrze, jutro rano będą wyniki, a teraz niech pani śpi. -uśmiechnął się i wyszedł. Za chwilę do sali wszedł Damian z torbą.
-Hej, tutaj są twoje ubrania. -położył torbę na ziemi.
-Pozwolili ci tu wejść.
-Na chwilę.
-Co tu robiłeś u mnie?
-Miałem złe przeczucia i dobrze zrobiłem, że przyjechałem, a Kuba to idiota. -przytulił cię.
-Dziękuję.
-Nie ma za co, dobra jutro do ciebie przyjadę, dobracon. -wyszedł, a ty zasnęłaś.

Z perpsktywy Krzysztofa

O 2 w nocy byłeś na miejcu, pojechałaś się przespać do hotelu. Rano obudziłeś się o 7, wziąłeś prysznic, ubrałeś się, zabrałeś telefon, portfel i pojechałeś do szpitala. Przed wejściem spotkałeś Damiana i Kingę. Przywitałeś się z nimi.
-Co jej jest? -zapytałeś.
-Nie wiem, dzisiaj mają być wyniki. -pokiwałeś głową. Ruszyliście pod odpowiednią salę i weszliście do niej.
-Cześć siostra. -usiadłeś obok.
-Hej, a co ty tu robisz? -była zdiwiona twoją obecnością.
-Przyjechałem, bo się dowiedziałem, że jesteś w szpitalu. -w tym momencie do sali wszedł lekarz.
-Dzień dobry, mam wyniki badań, czy mógłbym prosić o opuszczenie sali? -Kinga z Damianem wyszli.
-Zostań. -Patrycja przytrzymała cię ręką.
-A pan jest?
-Bratem. -odpowiedziałeś.
-Dobrze, jeśli Pani Patrycja chce, niech pan zostanie. Z wyników badań wynika, że...


----------------------------
PRZEPRASZAM
Dodałam wczoraj rozdział, a dzisiaj patrzę jest on jako wersja robocza, bez części tekstu. Na szybko dopisuje i dodaje rozdział.
Przepraszam was bardzo za to zamieszanie, ale ja na prawdę nie wiem jakim cudem się to stało :<
Pozdrawiam! 

czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 111

-Michał co ty robisz? zapytałaś.
-Pakuje się, chyba nie mam już po co tu być.
-Nie proszę. -podeszłaś do niego. Przerwał pakowanie i spojrzał na ciebie z bólem w oczach.
-Słucham.
-Ja chciałam przeprosić. -zaczęłaś patrząc mu w oczy. -Nie słusznie cię oskarżyłam, ale ja nie chciałam. To wszystko, było... Powinnam zrozumieć to, że nie mogłeś, a nie że nie chciałeś przyjechać. -otarłaś łzy. -Ja nie chciałam cię urazić, na prawdę. Nie wyjeżdżaj proszę. Przepraszam cię.
-Skarbie. -przytulił cię. -Nie gniewam się już. -odetchnęłaś. -Zabolało mnie to, bo bardzo mocno cię kocham i nie byłbym w stanie cię zdradzić. ja też przesadziłem, też nie powinienem cię posądzać o zdradę. -pocałował cię delikatnie.
-Dziękuję. -wyszpetałaś i mocno się do niego przytuliłaś.
-Zmarznęłaś. -powiedział.
-Nie.
-No przecież zimna jesteś. Idź weź prysznic, a ja zrobię ci herbatę. -powiedział. Pokiwałaś głową, nie chciałaś się z nim kłócić. Wzięłaś gorący prysznic, ubrałaś ciepłą pidżamę i wróciłaś do salonu, gdzie czekał na ciebie Michał z herbatą i kocem.
-Dziękuję. -usiadłaś, owinęłaś się kocem i wzięłaś do rąk herbatę. Wpatrywałaś się w odległy punkt na ścianie. Po chwili poczułaś jak Michał siada obok ciebie. Spojrzałaś w jego stronę.
-Skarbie... Nie myśl już o tym, oboje popełniliśmy błąd, ale już jest dobrze, tak?
-Przepraszam. -wyszeptałaś i otarłaś łzy.
-Nie płacz. -pocałował cię delikatnie. -Proszę o uśmiech. -delikatnie się uśmiechnęłaś i wtuliłaś w ukochanego.

Wyłączyłaś budzik. Czułaś, że masz katar.
-No pięknie. -mruknęłaś pod nosem.
-Co się stało? -usłyszałaś.
-Nic. -uśmiechnęłas się delikatnie i kichnęłaś.
-Na zdrowie. A mówiłęm wczoraj. -westchnął.
-Ale mi nic nie jest. -znowu kichnęłaś.
-Jesteś przeziębiona. -powiedział. -Zostań tutaj, a ja zrobię śniadanie. -Szybko wstał, ubrał się, pocałował cię w czoło i wyszedł. Nie miałaś siły się z nim kłócić. Położyłaś się i czekałaś. Po 15 minutach wrócił z tacą, an której były kanapki i herbata.
-Smacznego.
-Dziękuję. -usiadł obok ciebie i zaczęliście jeść.
-Brałaś tabletki? -zapytał, gdy już miał wychodzić.
-Cholera, zapomniałam.
-Czekaj, zaraz ci podam. -po chwili przyniósł ci odpowiednie tabletki, wodę do popicia. -Zostań tutaj, a ja pojadę do apteki po jakieś tabletki. Pokiwałaś jedynie głową. Wrócił po 20 minutach. W tym czasie ubrałaś się i czekałaś na niego w salonie.
-A ty miałaś leżeć.
-Michał, nie jestem dzieckiem.
-Dobra, proszę, tutaj masz gripex i jakby cię gardło bolało to masz septolete.
-Dziękuję. A o której jedziemy na zakupy?
-Po połodniu?
-A obiad?
-Można zamówić pizze. -wzruszył ramionami. Usiał obok ciebie. Przez kilka minut wpatrywaliście się w swoje oczy. Uśmiechnęłaś się, przygryzając delikatnie dolną wargę, a on namiętnie cię pocałował.

8 stycznia 2016

Lotnisko w Katowicach

Kolejne pożegnanie z Michałem. Tym razem jednak wiedziałaś kiedy się zobaczycie.
-Kiedy się zobaczymy? -zapytał, gdy musiał już iść do samolotu.
-Nie wiem, mam nadzieję, że szybko.
-Może mnie odwiedzisz?
-Może. -pocałowałaś go.
-Muszę iść. -westchnął  i otarł twoje łzy.
-Idź i walcz. -ostatni pocałunek i poszedł. Teraz jakoś łatwiej było ci się z nim żegnać. Odwróciłaś się, wyszłaś z lotniska i ruszyłaś do Żor.

Każdego kolejnego dnia rozmawiałaś przez skype z Michałem. Nie kłóciliście się, a o tamtej sprawie zapomnieliście. Wiedzieliście, że popełniliście oboje błąd oskarżając się nawzajem. Chcdziłaś na każde mecze w Jastrzębiu, kilka razy pojechałaś do Rzeszowa. Wtedy spędzałaś kilka dni u Ignaczaków. Odliczałaś dni do twojego wyjazdu do Kazania. Praktycznie wszyscy wiedzieli o twoim wyjeździe tylko nie Michał. Ty i wszyscy poinformowani milczeliście, a Michał sam się niczego nie domyślał. Podczas rozmów na skype pytał się kiedy go odwiedzisz, wtedy mówiłaś mu, że pewnie podczas finałów. Krzysiek pomógł ci zdobyć klucze do mieszkania Kubiaka. Dzięki komu? Dzięki Paulowi Lotmanowi, który grał w tym samym klubie i mieszkał w tym samym bloku. Przed wyjazdem czekała cię jeszcze wizyta kontrolna w Poznaniu. Iwona zaoferowała się, że z tobą pojedzie. Chciałaś wybić jej ten pomysł z głowy, ale poparł ją Igła więc nie miałaś wyjścia. Był 23 stycznia, godzina 22. Właśnie skończyłaś rozmawiać z Michałem i miałaś iść spać, gdy usłyszałaś dzwonek do drzwi, otworzyłaś drzwi... Nigdybyś się nie spodziewała, że po takim czasie zobaczysz...

--------------------------------
Wiem rozdział krótki i fatalny.
Mam małe problemy.
Przepraszam.

PS. Jeśli komuś nie podoba się to opowiadanie to niech nie czyta. Prosta sprawa.